Było naprawdę ql...
Komentarze: 2
...mimo że wróciłem zjebany jak koń po westernie. Spłyneliśmy rzeką ze 30 km w ciągu dwóch dni. Biorąc pod uwagę, że nurt bardzo słaby i to była pierwsza wyprawa, to całkiem niezły wynik. Klonik okazał się jak na swój wiek naprawdę twardy. Nie było cienia marudzenia, że złapał nas deszcz, że momentami ciężko, zimno czy coś. Wiosłował dobre kilka, jak nie kilkanaście kilometrów i zachowywał sie jak na swój wiek bardzo odpowiedziałnie, samodzielnie i generalnie dzielnie. Właściwie to był tylko jeden niebezpieczny moment, gdzie niewiele brakowało a ponton miał by dziure jak Titanic. Samowola w budowaniu sobie przez pomysłowych miejscowych mini tam z drzwi od wartburga, starej lodówki i wszystkiego co pod ręką mnie przeraża. Pomijając sprawy estetyki, to kompletna bezmyślność, bo kąpiących się w pobliżu dzieci i dorosłych nie brakowało. Ale nie ma co narzekać, było naprawdę bosko. Rozpiera mnie duma. I radość, że udało się obietnicy dotrzymać, przy niewątpliwiej pomocy mojego brata, którem za to dzięki wielkie. To był bardzo udany weekend. Taki bardzo typowo ojcowsko-synowy, a tego było mi potrzeba. I jemu chyba też.
Dodaj komentarz