Jogurt o smaku...
Komentarze: 2
...owoców leśnych. Nie tam jakis Danon czy Jogobella... Taki stary, peerelowski, w prostokątnym kubeczku, takim samym jak kefir. I bułka do tego. Ponad dwadziescia lat temu. Szczyl ledwo odstający od ziemi, nie dalej niż trzecia klasa podstawówki. Powrót ze szkoły do wiecznie pustego mieszkania. Najpierw obydwoje rodziców w pracy, ojciec dodatkowo jeszcze na studiach. Potem odszedł. Matka wiecznie w pracy a ja sam, dziecko podwórka. Potem ojczym, początkowo nie akceptowany. Mieszkanie miało mniej wiecej 17 metrów kwadratowych. Ślepa kuchnia w której miesciła sie jedna osoba. Kibel. Pokój. Łazienka na klatce schodowej, na 3 rodziny. W drodze między szkołą a domem obowiązkowy postój w małym sklepiku. I właśnie ten jogurt i bułka. Jedzony po drodze. Nie zawsze. Czasem pieniażków było tylko na oranżadke w proszku. Nigdy w zyciu nie spróbowałem tej oranżadki w formie płynnej. A jogurt tak jem do dzisiaj. Zawsze z bułką, z kanapką, nigdy samodzielnie. Nawyk i nostalgia mimo ze czasy ciężkie. I zawsze w tym momencie oczyma wyobraźni, we wspomnieniach, wracam z tornistrem do domu....
Tak jak przed chwilą...
I natrętna myśl... jakie skojarzenie, nawyk, jaka nostalgię sprezentuje swojemu synowi. Nie myśl nawet, a strach...
Dodaj komentarz