sie 12 2003

Miałem napisać....


Komentarze: 2

...że kupiłem sobie i całej rodzince nowe buty, ale kogo to qrwa obchodzi? ;-)

Jade dzisiaj do banku, trzymajcie kciuki. Robota zaczyna mnie wqrwiać do granic wytrzymałości. Nie mam odwagi nawet żeby powysyłac swoje CV, bo może mnie zechcą, bo może potem po trzech miesiącach podziekują, bo może nie będą płacić... Przez siedem lat zasiedzenia na stołku straciłem resztki spontaniczności i odwagi, ale jak tak dalej pójdzie to nie będzie wyjścia... Moja żona uważa że potrzeba mi solidnego kopa w dupe od życia żebym zaczął coś robić. I ma rację. Nie lubię zmian, jestem asekurantem, boje sie podejmować ryzyka, nie lubie przeprowadzek... A z drugiej strony potrzebne mi nowe wyzwania. Czuje sie wtedy lepiej, deprecha odpuszcza, świat jest kolorowszy, życie ma sens i cel... I jak to pogodzić?

Echhh... żyzń...

anonimowy : :
A.
12 sierpnia 2003, 14:26
przeprowadzki są...(talala, miejsce pozostawione dla Twojej wyobrazni)

ludu polski!
przewaznie ludzie maja to do siebie ze trzeba ich kopnąc, zeby sie ruszyli (i doslownie i w przenosni)..no np. ja jestem takim wyczesanym przykładem..no i jak widze Ty
12 sierpnia 2003, 12:02
Tez nie lubię zmian, szczególnie, jak mi dobrze. A jak źle - tym bardziej brakuje energii. Pewnie dlatego zwlekam i czekam na tego kopa. Zbliża się wielkimi krokami. Tak, jakbym we wstecznym lusterku widziała rosnącego w oczach, rozpędzonego Ferrari. Czy zdołam zjechać mu z drogi? Trzymam kciuki. Nowe buty - dlaczego to ma nie być ważne, jeśli do tego ładne i wygodne.

Dodaj komentarz