Archiwum wrzesień 2003, strona 1


wrz 11 2003 Godzina...
Komentarze: 10

...7:30. Śpie.
-Jedziesz z nami?
-Chyba nieee...(zaspany)
-Jedziemy o ósmej.. już wpół do.
-To jade (już nieco rozbudzony)
Zrywam się szybko. Łazienka. Ubieram się. Robie śniadanie. Na wynos. I na szybko teraz z herbatą. Ona w tym czasie wychodzi z psem.
(Zawsze chciała miec psa. Ja sie zawsze sprzeciwiałem wiedząc, że obowiązek spadnie na mnie. Spadł. Po siedmiu latach muszę z nim wychodzić. Nie zawsze. Tak 50/50, ale to nie ja chciałem psa)
Dziecko wsuwa mleko z płatkami które mu przygotowała. 7.50. Wraca z psem. Ja jestem w połowie robienia kanapek.
-Gotowi? No, ubieraj się! Dalej! To jedziesz w końcu z nami czy nie?!
-Wiesz co, widze ze strasznie ci sie spieszy, to jedź...(podirytowany)
-Dlaczego jestes odtatnio taki chamski!?
-Ja?
-Ty! Zapytaj kogo chcesz! Wszyscy tak mówią!
-Kto? Kogo?
-Wszyscy!
-Po prostu jest 7:50, mówiłas o 8:00. Ja nie jestem chamski. To ty na mnie krzyczysz od rana. Jak to taki problem to nie chce twojej łaski. Dam sobie rade. Jedź!
-To ja cię budzę, robie dziecku sniadanie, wychodzę z psem... Jak to ze chce cie podwieść traktujesz jako łaskę...
Z błyskawicami w oczach wychodzą. Jakby było wiecej czasu to by poszło na noże. Kończe kanapki. Zjadam szybko jedna popijając herbatą. Wychodzę. Jest 8:02. Komunikacja miejska sucks.

Jestem złym mężem.

 

anonimowy : :
wrz 08 2003 Zaczyna mnie...
Komentarze: 4

...ograniać taki głebiej nie sprecyzowany lęk. Związany z nowym mieszkaniem. Byłem tam w sobotę, niby łazienka skończona, kuchnia też, facet od mebli do kuchni i przedpokoju umówiony, zadatkowany... jeszcze tylko podłogi w pokojach i jakieś drobiazgi... Powinni do końca miesiąca zdążyć. Ale istnieje niebezpieczeństwo że nie podłączą na czas gazu. A wtedy qrwa mogiła. Leże i kwicze. Stare mieszkanie muszę opuścić, w nowym nie będzie ani ogrzewania, ani ciepłej wody, ani możliwości gotowania... Jesli tak się zdaży to jestem głeboko w dupie, nie mam co zrobić ze sobą  i rodzinką... Z kredytem jeszcze też do końca nie wiadomo, niby nie ma podstaw żebym go nie dostał ale... zawsze może być jakieś ale... No nic. Trzeba być dobrej myśli, bo inaczej przyjdzie zwariować...

Dziś trzeci tydzień walki z nałogiem. Przyznam szczerze, że zdazyło mi sie przypalić. Jednego papieroska przy piwku wczoraj... Pare dni wczesniej też jednego przy piwku. Ale to nic. Jesli tak mam palić, to mogę palić. Byle się tylko znowu nie wkręcić w palenie paczki dziennie. Raz na jakis czas.. co se będe żałował, trzeba miec jakieś przyjemności z życia ;-)

Najgorsze jest to, że pensja obniza mi się stopniowo juz od poczatrku roku. Jak tak dalej pójdzie, to cięzko będzie spłacać kredyt. No i możliwe niestety jest, że wogóle firma się położy, Wtedy poszukiwania nowej roboty, niepewność, nerwówka... Brrr... wole o tym nie myśleć...

A wiecie jak taki papierosek, zapalony raz na jakiś czas smakuje? Hmmmm...

anonimowy : :
wrz 02 2003 15. dzień...
Komentarze: 3

... i coraz łatwiej bez papierosa. Coraz rzadziej przychodzi ochota na zapalenie, ale jak przychodzi, to jest dużo silniejsza. Przyznam, że zapaliłem papierosa do tej pory dwa razy. Raz wypaliłem może pół, nie smakował. Raz wypaliłem cały i sprawiło mi to dużą przyjemność, przy piwku. Mam wrażenie, że jescze kilka tygodni i może się nauczę palić raz na ileś tam dni, przy piwku. Bo powiem wam szczerze, że nie chciał bym sobie tej przyjemności odbierać z jedej strony, a z drugiej chciałbym się od nałogu uwolnić... Pewnie zaraz sie posypia komentarze, że tak sie nie da. Albo w te, albo we wte. A ja i tak spróbuje...

anonimowy : :