Archiwum 15 października 2003


paź 15 2003 Na nowych...
Komentarze: 3

...śmieciach już. Mieszka się naprawdę fajnie. Generalnie inwestor się postarał, załatwił termę na czas kiedy nie ma gazu, popoprawiał fuszerki... Jedna niestety wyszła potem, lekko zchrzanili panele, poprawiom, ale znowu mi narobia burdelu, bo muszą podobno rozpiąc pół podłogi... ale nie ma co narzekać. Lekki niepokój w sercu, bo okazało się że z kredytem i zapłaceniem do końca za lokal to nie tak hop-siup. Zeby uruchomili srodki musi być akt notarialny, żeby był akt musi być odbiór techniczny, żeby był odbiór techniczny musi być zwykły prąd, a nie budowlany a pieprzona elektrownia potrzebuje, uwaga... dziewięciu miesięcy na zrobienie planów! No ludzie! Toz to mozna w tym czasie plan miasta zrobić! Ale to wieksze zmartwienie inwestora niż moje. Moje tylko o tyle, że i tak muszę wkrótce umowę podpisać, bo skończy mi sie czas od decyzji do podpisu, a jesli potem kredytu nie wykorzystam to zapłacone prowizje psu w dupę...

W sumie to chciałbym to załatwic jak najszybciej, bo szkoda mi inwestora który po znajomości, bez kasy pozwolił mi sie wprowadzić, poszedł na rękę... Żal ludzi i ich kłopotów z pieprzonymi urzędasami, bo zachowali się do tej pory bardziej niż porządnie...

A teraz gorączka urządzania... telewizja, ochrona... to co mozna już... na telefon muszę poczekać aż będę miał akt, na zameldowanie też, więc chwilowo jestem bezdomny ;-)

Chyba zakupie dzisiaj ładnego kwiatka i butelkę dobrego winka dla żony za zaangazowanie, zapał i ciężka harówę przez ostatnie kilka dni. Mam nieodparte wrażenie że zaniedbuje ją w dziedzinie docenienia, podziękowania...

Paru znajomych i za nimi moja żona stwierdziło, że ja nie potrafię sie już cieszyć. Najgorsze jest to, że mogą mieć racje, mimo że sam przed sobą tłumaczę się zwalając to na razie na zmęczenie tym bałaganem przeprowadzki, kupna, sprzedaży. Musze sie znowu kopnąc w dupe i odnaleźć radość z życia...

anonimowy : :