...dostaje załamania słuchajac podsumowania statystyk dotyczących oczytania naszego społeczeństwa. Zresztą nie tylko oczytania. Zawsze statystyki dołują mnie potwornie. Czy to te o chodzeniu do teatru, o poparciu Jolki, czy te o czytaniu... Może własnie dlatego od paru dni siegam po książki. Może mnie kiedyś zapyta jakiś "kwestionariusz statystyczny" (naprawdę, zdazyło mi sie to raz, podszedł młody człowiek i powiedział "Dzień dobry, jestem kwestionariuszem ststystycznym... :-D) i dzieki swojej odpowiedzi na pytanie o ilośc przeczytanych książek w roku przyczynię się do podwyższenia fantastycznego wyniku 1,5 książki rocznie na łebka (także wliczając w to noworodków!)
Tak więc sięgnąłem po ksiązki niejakiego Janusza L. Wiśniewskiego. Autor zapewne znany pewnej części z Was jako autor "S@motności w sieci". Po lekturze tej ksiązki, oraz "Zespołów Napięć" doszedłem do wniosku, że przestane pisać bloga. Po pierwsze dlatego, ze wszystko co napisałem lub napiszę zostało juz kiedyś napisane. Jeśli nie przeze mnie, to przez kogos innego. Jeśli nie historia taka jak moja, to bardzo podobna. Po drugie dlatego, że nie należę do ludzi którym pisanie przychodzi łatwo i w stylu który wzbudzałby zdrową zazdrość, jak we mnie wzbudza sposób pisania Wiśniewskiego (naukowiec raczej ścisły i rybak dalekomorski... kto by pomyślał...). Po głębszym zastanowieniu doszedłem jednak do wniosku że... pieprzyc to wszystko. Bo napisać jednak warto, choćby dlatego żeby mozna było do tego wrócić za lat parę. Bo wracanie do cudzych przeżyć, wspomnień i przemysleń nie daje nic nowego w odczuwaniu. Czytanie tego co czuło się kiedyś samemu - wręcz przeciwnie.
Wisniewski jest autorem którego czyta się przyjemnie. Jednym tchem, czy tez połykając jak mawiaja niektórzy. Jedno mi w tym wszystkim troszkę nie pasuje. Tragizm i smutek tych książek. Te ksiązki kipią od niespełnionych miłości, tragicznych losów bohaterów, samotności, smutku, nostalgi... To potrafi zdołować ale potrafi też... z dołka wyciągnąć. Mimo iż to historie zmyslone, potrafią nasunąc pytanie "I czymże są moje problemu w porównianiu do...". Mnie osobiście razi także twórczość Wiśniewskiego swoją ckliwością, momentami wręcz ocierająca się o makulaturę Harlequina. Ale jedno przyznacz szczerze muszę. To naprawdę piękny warsztat i książka mądra, w której być może znaleźć można odpowiedzi na niektóre filozoficzne pytania które sobie stawiamy. A jesli nie odpowiedzi na pytania, to byc może same pytania takiej natury zaczną nam pojawiać się w głowie. A to znaczy, że źle nie jest...
"S@motność w sieci" to także książka o internecie. A we mnie, zamiast odczucia iz internet to rzecz wspaniała w zakresie kontaktów międzyludzkich, wywołała uczucie strachu, że internet te kontakty niszczy, spłyca, odziera z romatyczności perfumowanych listów na czerpanym papierze... Że internet te kontakty może zabić....
To chyba prawda jednak, że Wisniewski jest doskonałym obserwatorem, znawca wręcz kobiecej psychiki. Chociaz nie mnie to ocanieć. Po pierwsze dlatego że ja znawcą nie jestem, a po drugie dlatego że nie jestem kobietą, ani nawet męzczyzną który miałby choc część kobiecej psychiki. Jestem zwykłym, tuzinkowym samcem w wielu momentach myślącym prąciem, a nie głową... Szczęśliwy los dotychczas oszczędził mi przykrych doświadczeń z tego płynących. I miejmy nadzieje że tak zostanie...
Mam nadzieję że ktos z Was podzieli się ze mną swoimi odczuciami co do tego autora. A osoby które własnie zastanawiają się co by przeczytać, zachęcam do sięgnięcia po ta lekturę. Choćby po to, żeby przekonać się czy odbierzecie to tak jak ja...